|
3#
Dlaczego w ogóle
się cofać w
technologii i
robić zdjęcia na
kliszy, a nie
cyfrowo?
Przecież świat
idzie do przodu,
trzeba iść razem
z nim.
Zacznę od końca.
Po
pierwsze
fotografia
tradycyjna nigdy
nie wyginęła.
Owszem
fotografia
cyfrowa mocno
wyhamowała
rozwój analogów.
Do dzisiaj są
jednak firmy
które produkują
aparaty
analogowe i
można je
spokojnie kupić,
ba, nawet kilka
znanych firm
wypuszcza nowe
modele!
Producenci
materiałów
światłoczułych
również
zaczynają powoli
wracać do
produkcji klisz.
Oczywiście inna
tu jest skala
sprzedaży w
stosunku do
cyfrówek, ale to
nie znaczy, że
cyfra całkowicie
wytępiła aparaty
tradycyjne. O
nie!
Po
drugie.
Tam gdzie w
aparacie
cyfrowym frajda
się kończy w
fotografii
analogowej
dopiero się
zaczyna :) W
cyfrówce wygląda
to tak: idziesz
w teren,
znajdujesz
obiekt,
kadrujesz,
aparat sam
ustawia
większość
parametrów,
cykasz i masz
gotowe foto.
Ściągasz zdjęcie
na dysk twardy i
wrzucasz na
fejsa,
ewentualnie
drukujesz. A w
analogu do
cyknięcia spustu
migawki wszystko
jest takie samo,
ale później
dopiero zaczyna
się fun :D Z
kliszą lecisz do
ciemni,
wywołujesz film,
różne przepisy,
różne
eksperymenty,
różne efekty,
crossowanie C41
na E6, można
przeforsować
albo stonować
negatyw, jak
prześwietlony
można go trochę
opóźnić, itd.
Można sie nim
trochę pobawić -
podobnie jak w
zaawansowanej
fotografii
cyfrowej gdzie
mówimy: "że
wywołujemy w
cyfrowej ciemni
plik RAW". Tutaj
z kolei kończy
się zabawa w
fotografii
lustrzankowej
pół i
profesjonalnej,
a w
analogu zabawa
trwa dalej. Z
wywołanym
negatywem możemy
powalczyć przy
robieniu
odbitek:
stykówki, z
powiększalnika
małe, z
powiększalnika
duże, można
zrobić odbitki
na zwykłym
papierze
srebrowym,
matowym,
błyszczącym,
satynowym, można
zrobić odbitki
albuminowe,
cyjanotypowe,
solne, itd, itd.
Jest tyle
możliwych
rozwiązań i
technik
fotograficznych,
że po zrobieniu
jednej rolki
filmu 36 klatek
moglibyście z
niej wyciągnąć
ponad kilkaset
kombinacji
odbitkowo-negatywowych
z różnymi
efektami! Jest
to najlepsza
część pracy z
fotografią -
przynajmniej dla
mnie :)
Po
trzecie.
To się stało
ostatnio po
prostu modne :)
I całe
szczęście, bo
przez to
zainteresowanie
można spokojnie
dostać klisze w
rozsądnych
cenach i jest
nawet z czego
wybierać. Powoli
wracają do
produkcji
zapomniane
formaty jak np.
film 110, albo
127, czy
chociażby
polaroid 600, a
to umożliwia
wskrzeszenie do
życia starych
zapomnianych
aparatów, nawet
takich z lat
20-tych i
30-tych
ubiegłego wieku.
4# Jaki
aparat wybrać?
To jest chyba
najczęściej
zadawane pytanie
i odpowiedź na
nie jest tak
samo prosta jak
i oczywista.
Taki,
który będzie dla
Ciebie wygodny
do danego celu.
Jeśli zamierzasz
strzelać tylko
streeta to nie
będzie Ci
potrzebna
profesjonalna
Mamiya 6x6, z
drugiej strony
nie weźmiesz
Lomo LC-A na
sesję z modelką
w studiu.
Wg. mnie są trzy
powody dla
których ludzie
kupują stare
aparaty: albo je
kolekcjonują;
albo są
zafascynowani
starymi
technikami
fotograficznymim
i chcą spróbować
czegoś innego
niż cyfra; albo
z powodu: "bo to
teraz modne" -
zwłaszcza
łomografia. Dla
ułatwienia
podzieliłem ten
akapit na dwa
rodzaje
fotografów:
a -
totalnie
zielonego,
b -
trochę mniej zielonego.
4a# Jaki
aparat wybrać na
początek dla
totalnie
zielonego?
Tani, dostępny,
w zasadzie
jakikolwiek
aparat na kliszę
jaki wpadnie Wam
w ręce będzie
dobry na
przestrzelanie
pierwszej rolki
filmu. Może to
być jakaś stara
kliszowa tzw.
"małpka", może
to być też
aparat
jednorazowy.
Jeśli nigdy nie
robiliście zdjęć
aparatem
analogowym i
chcecie
spróbować czy
Wam to się
to w ogóle podoba, to im
prostszego
sprzętu na
początek
użyjecie tym
lepiej! Naprawdę
na tym etapie
nie ma to
większego
znaczenia, choć
fajnie jakby
aparat był w
pełni
zautomatyzowany,
czyli typu
Point&Shoot.
Nie patrzcie na
to jakiej jest
firmy czy Nikon,
czy Canon, może
być nawet
Chinon, ważne
żeby był
sprawny.
Dlaczego?
Ponieważ to
pozwoli Wam
uniknąć kilku
często
popełnianych
błędów i co
najważniejsze
nie zniechęcicie
na starcie, a i
w portfelach
zostanie Wam
kilka stówek.
Jak zaczniecie
od np. Zenita i nie mieliście
wcześniej
styczności z
fotografią
analogową, a z
cyfrową tylko w iPhonie, to do
śmieci poleci
Wam 90% zdjęć z
pierwszej rolki. Z
drugiej rolki
80%, z trzeciej
70% i zanim
zaczniecie łapać
o co chodzi,
wydacie bez
sensu 500
złotych na
aparat, klisze i
wywoływanie w
labie itd, a na
końcu się okaże,
że w ogóle to
Was nie jara.
Wg. mnie
głównym bardzo
często
popełnianym błędem
jest właśnie
zakup od razu
albo markowej
lustrzanki, albo
markowego
rozbudowanego kompakta jako
pierwszego
aparatu
analogowego.
Wiem, wiem, ceny
Zenitów i innych
Praktik
zachęcają do
wydania tych
100 złotych,
ale uwierzcie,
że nie jest to
dobry ruch dla
totalnie
zielonego. Nie
połapiecie się w
ilości
parametrów jakie
można w takim
aparacie ustawić
i zepsuje Wam to
całą zabawę. Do
tego będziecie
targać 1,5 kg
żelastwa na
szyi, co również
komfortowe nie
jest.
Drugim często
popełnianym
błędem
początkującego
jest od razu
inwestowanie w
sprzęt z górnej
półki, zestawy
do wywoływania,
papiery do
odbitek,
powiększalniki i
inne bajery. To
jest Wam na
początek nie
potrzebne! Na
początek mam na
myśli pierwsze
2-3-4 rolki. To
się przyda
później, jeszcze
będziecie mieli
na to czas ;)
Trzecim
najczęściej
popełnianym
błędem jest
kupowanie najlepszych
klisz. Zdziwicie
się ile dobre
klisze mogą
kosztować :D Np.
taki
profesjonalny
Kodak
Portra 400
kosztuje
40 złotych za
roleczkę,
a zwykły
Kodak Gold, albo
Color już tylko
10 zł.
Na początek
wystarczy wam
coś z półki "za
ok. 10 zł".
Naprawdę :)
No i na koniec
czwarty
najczęściej
popełniany błąd
to nieuczenie
się. Fotografia
czy to
analogowa, czy
cyfrowa wymaga
mimo wszystko
przyswojenia
pewnej wiedzy:
jak kadrować, co
to jest złoty
podział, jakie
ISO użyć do
jakich warunków
pogodowych, jaką
przesłonę
ustawić, jest
tego trochę, nie
jest to trudne,
ale warto
chociaż liznąć
temat - będzie
Wam po prostu
łatwiej robić
zdjęcia.
|
|